czwartek, 19 lutego 2015

You deserve someone who will treat you right czyli postaci poszkodowane

Howdy!

Kontynuując moją (już pewnie niedługo) serię narzekań na wszystko i wszystkich, oraz przez strasznego lenia co mi niepozwala na stworzenie czegoś wielkiego, choć się staram, uwierzcie mi, dzisiaj zajdziemy w smutny świat postaci niewykorzystanych, zaniedbanych i zepsutych postaci. Wszyscy z potencjałem, wszyscy przepadli. Niektórych da się uratować, innych już nie. Jak zawsze optymistycznie (kochany zarzut od zawsze przemiłego Stworzonka) zapraszam!

kj




Clint Barton/Hawkeye – MCU

Każdy kto miał jakąkolwiek styczność z komiksami Marvela zna przynajmniej trzy postaci słynne ze swojego głupkowatego, sarkastycznego podejścia do rzeczywistości: Deadpool (król, duh), Spiderman i Hawkeye. Komiksowy Clint: nienawidzi magii, nienawidzi logiki, kocha strzały (jedyna prawdziwa miłość), kocha psy, je pizzę, jest bardzo mądrym, sprytnym i kochanym agentem. Ale wszystko w pizdu, cały misterny plan gdy przyszło nam do MCU. Jeżeli komuś kiedyś przyjdzie liczyć ilość kwestii we wszystkich filmach w których Clint się pojawia zapewne uda mu się to zrobić na palcach jednej ręki. Zamiast zabawnego kolesia mamy człowieka na suficie (Thor) i człowieka opętanego (The Avengers), a jego postać mogłaby być tak wielkim urozmaiceniem w ekipie Avengersów. Już nawet nie wspominając, że mimo bycia bardzo ważnym agentem S.H.I.E.L.D. słuch po nim zaginął na całego CA2, gdzie by się przydał (ale taką Agent Robin czy jakkolwiek Robin się tu nazywa) spokojnie mogli w filmie umieścić...

haq


Martha Jones – Doctor Who

Martha ma swoich fanów i wielkie grono swoich hejterów (biedna). Nie miała tak dobrej chemii romantycznej z 10th jak Rose, a jej jakiekolwiek zainteresowanie nim denerwowało i bolało bo dopiero co odeszła Rose. Nie miała też chemii przyjacielskiej jak Donna, która w jednym odcinku zrobiła wielkie wrażenie. Bądź co bądź była tylko taką przerwą między jedną świetną towarzyszką a drugą. Tylko dlatego, że ktoś stwierdził „niech się podkochuje w Doktorze, to zawsze świetny pomysł”. Bez całej tej straszliwej otoczki zakochanej gąski zostałaby nam kobieta bardzo inteligentna, ambitna, samodzielna, silna która znacznie odbiegała od typu „młoda filigranowa biała, najlepiej blondyneczka”. Mogłaby być naprawdę genialną postacią. Jej odcinki z Nowym Jorkiem (w którym pojawia się Andrew Garfield – minuta ciszy nad Spajdim, mimo że świetny nie był) (a odcinek to Daleks in Manhattan) oraz ten w którym odrzuca zaloty Shakespeare'a (The Shakespeare Code) są jednymi z moich ulubionych odcinków właśnie dlatego, że widzimy w nich Martha'ę silną i niezależną.

ex'


Gabriel, Kevin Tran i inni – Supernatural

Supernatural powinien dostać oddzielną notkę aby móc wypisać wszystkie postaci, które nie zasługiwały na taki koniec. A lista ciągnęłaby się i ciągnęła (tu wyobrazić sobie gif rozwijania kontraktu przez Crowleya). Jeżeli ja miałabym wskazać postaci, których żal mi najbardziej, to po wielu trudach muszę stwierdzić, że są to Gabriel, Kevin Tran i Jo Harvelle. Jeżeli w przypadku Kevina i Jo mój ból polega na tym, że zabito ich bez powodu w jakiś okropny sposób i żal mi ich bardzo, to Gabriel to już sprawa o wiele bardziej skomplikowana. Jest to świetnie napisana postać. Mimo znacznego odstępstwa od pierwowzoru (gdyby Maryja wiedziała, że pan który mówi jej że jest w ciąży gra potem w filmie erotycznym...) ma on w sobie nadal coś anielskiego. W odróżnieniu od kilku innych postaci mu podobnych nie jest jednowymiarowy. Można by stworzyć naprawdę wiele, wiele odcinków z nim. Ile więc powstało? 4 jak sądzę. CZTERY. Well, mimo że kocham SPN to trzeba im przyznać, że w wyrzucaniu świetnych postaci na śmietnik są genialni...

kec


Neville Longbottom – Harry Potter.

Ale JAK TO, przecież Neville to taki BAMF (badass motherfucker, jak ktoś musi wiedzieć) w ostatniej części. NISZCZY HORKRUKSA. I mimo że mogę się zgodzić, że został jakoś tam zrehabilitowany pod koniec, to żal mi chłopaka. Zwłaszcza w filmach. W książce widać jeszcze to co dzieje się z nim przez lata, film go pomija i zapomina o nim aż jest mu potrzebny. Szkoda tylko, że tak wiele osób zapomina kim tak naprawdę Neville jest. Jest dzieckiem bardzo potężnych czarodziejów, jest utalentowanym zielarzem i czarodziejem (na początku mu nie szło bo miał różdżkę ojca), został profesorem w Hogwarcie, a co najważniejsze gdyby nie Harry to właśnie on musiałby Mrocznego Pana pokonać. Skończmy z patrzeniem na Neville'a tylko jak na uroczego fajtłapę!

nec


Mam wrażenie, że poruszyłam tylko wierzchołek góry lodowej, jak zawsze zresztą, ale to takie postaci, których ja żałuję najbardziej bo są jakoś bliskie memu zgorzkniałemu sercu. Jeżeli macie jakieś propozycje najboleśniejszych strat (pokój ich duszom i guess?) to zawsze możecie się podzielić, ode mnie to już wszystko w ten jakże chłodny wieczór i see ya next time!
Kestrel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz