środa, 4 lutego 2015

NIE JESTEM TRYBUTEM czyli o fandomie Igrzysk Śmierci...

Howdy!

Wielkimi krokami zbliża się koniec nowości związanych z Igrzyskami Śmierci. Niedawno wyszła pierwsza część Kosogłosa, w listopadzie wyjdzie druga. Jednak fandom się trzyma twardo, niemal tak dobrze jak Potterheads. W formie jakiegoś godzenia się z bliskim końcem, postanowiłam się z wami podzielić swoimi przemyśleniami o dużej części fanów tej serii.

tumblr_ngnfric8Xt1qez2soo8_250



Fakt numer jeden. Jestem człowiekiem wielu fandomów. Od pierwszego przeczytanego tomu Harry'ego Pottera, po dziś dzień. Gdy jakaś książka, film, serial, cokolwiek jakoś na mnie wpłynie, czy po prostu mi się spodoba to istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że w jakimś stopniu zaangażuje się w kontynuowanie i poszerzanie historii. Fakt numer dwa. Uważam „Igrzyska Śmierci” za jedną z niewielu dobrych serii YA. Zarówno książki jak i filmy. Jest to coś co przemówiło do mnie kilka lat temu i zostało ze mną do dzisiaj. Moje zrozumienie tematu i podejście w pewien sposób się zmieniło, ale nadal jest to dla mnie jakoś istotne. Fandom Igrzysk nie jest jednak dla mnie. Dlaczego? Powodów jest tak wiele, że pewnie nigdy się ich nie doliczę. Nie zrozumcie mnie źle, nie ma fandomu idealnego. Każdy, zaprawdę powiadam wam KAŻDY fandom ma dobre i złe strony. Nie da się tego uniknąć. To społeczność jak każda inna. Niektórych problemów nie da się zignorować. Bo po co mi społeczność z którą się nie zgadzam. Z byciem fanem jest jak z wiarą. Możesz wierzyć w boga, ale nie być religijnym.

tumblr_nglfu7kV161qez2soo5_250

Pierwszym problemem z jakim się zderzyłam już oglądając pierwszy film, czyli przy moim pierwszym spotkaniu z całą serią było to co uszło w „Wielkim Gatsbym” a dalszym częściom „Zmierzchu” nie dało możliwości bronić serii zanim w ogóle zaczęła się część druga. Te przeklęte trójkąty miłosne. Promowanie IŚ przez wymuszanie problemów pod tym kątem to najgorsza zagrywka marketingowa świata, ale niestety fani to podchwycili. Pewnie można by zwalić winę na Zmierzch, albo na straszny trend w YA. Niezależnie od winowajcy, sprowadzając tą historię do pobocznego wątku jakim są rozterki miłosne Katniss robimy wielką krzywdę nie tylko historii, ale i samym sobie.

tumblr_ng87amPY2u1qez2soo2_250

To co naprawdę mnie oburza to nazwa. Nie wiem na ile ona jest spopularyzowana w świecie, ale w Polsce, zwłaszcza na facebooku spotkałam się z fanami nazywającymi się trybutami. Przepraszam, ale jeżeli nazywasz się trybutem to zupełnie nie zrozumiałeś książki której jesteś fanem. Wiem, że istnieje pewna wolność interpretacji, ale uznanie terminu trybut jako odpowiedni dla członka fandomu to zbagatelizowanie całej serii. Chyba każda zdrowo myśląca osoba nie chciałaby brać udziału w igrzyskach. Trybut to uczestnik tej rozgrywki. Tyle, że nie jest to gra w szachy. Używanie tej nazwy jest pokazaniem, że zaakceptowałbyś swój udział w zamordowaniu 23 innych trybutów, w tym możliwe też że ciebie.

tumblr_ngnfric8Xt1qez2soo1_250

Te dwa problemy, razem tworzą to co jest istotą dużej części fandomu. Czytanie o zabijaniu dzieci, głodzie, strachu narodu przed władzą czy oglądanie tego na ekranie powinno otwierać oczy na problemy prawdziwego świata, naszej rzeczywistości. W rezultacie jednak kończy się teamem Gale czy Peeta. Dostrzeganie wątków miłosnych nie jest zbrodnią, ale wywyższanie ich ponad przekaz tej książki już tak. Bo czym wtedy różnimy się od mieszkańców Kapitolu, którzy kibicowali dystryktowi 12 przez zakazaną miłość, którzy śledzili przygotowania do ślubu, dla których bardziej liczyło się wymyślone dziecko Katniss niż te które przez lata ginęły na arenie. Kto dokona zmian jeżeli nikt nie zauważy błędów? Czy rzeczywiście chcemy być częścią terroru Snowa czy się spod niego wyzwolić?

Jestem fanką Igrzysk Śmierci. Nie jestem trybutem. Jestem kosogłosem.

Kestrel

tumblr_ngnfric8Xt1qez2soo4_250

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz