poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Jak blog blogerowi, tak bloger blogowi

Howdy!

Nigdy nie zadawałam sobie pytania "dlaczego piszę". Nigdy też nie zastanawiałam się jak często mi się to zdarza albo jak dobrze mi to wychodzi. Tak było przynajmniej do rozpoczęcia liceum. Nagle jakiś rozwój zaczął się dla mnie liczyć. Jednakże dopiero gdy zaczęłam tego bloga uświadomiłam sobie, że to jak wyglądają moje teksty wpłynie nie tylko na mnie, ale i na ewentualnych odbiorców. Zaczęło mnie to bardzo stresować. Ostatnio jednak stwierdziłam, że chyba mnie to nie obchodzi.

by Marcelo Graciolli



Nie chcę być źle zrozumiana. To nie jest tak, że głęboko mam to co sobie myślą osoby czytające naszego bloga. Bardzo cenię sobie każdego kto poświęca chociaż chwilę swojego czasu na to żeby zapoznać się z moimi wypocinami. W pierwszym miesiącu prowadzenia (wtedy jeszcze) Pudełka doprowadzało mnie to do szału. Czułam parcie ze strony blogosfery, której jestem bardziej obserwatorem niż uczestnikiem. Niewidzialny stworek w mojej głowie powtarzał mi "każdy poważny bloger pisze regularnie, ty też chcesz być takim blogerem". Mimo że stwierdzenia nadal są trafne, a i głosik czasem się pojawi, z upływem czasu zrozumiałam coś o wiele ważniejszego. Blog jest dla mnie miejscem gdzie mogę w jakiś sposób wyrazić siebie. Jeżeli będę zmuszać się do pisania będę działała tylko na swoją niekorzyść.

by John Stansbury
Jednak na to jak wygląda życie w internecie wpływa to jak wygląda to poza nim. Życie w internecie wpływa też jakoś na całą resztę. Na samym początku blog dawał mi coś czego w życiu mi brakowało. Systematyczność. Siadałam i pisałam. Robiłam notatki do wpisów. Planowałam z góry to co znajdzie się na blogu przez następnych kilka dni. Co stało się potem? Sama nie jestem pewna... Świat realny na siłę chciał przytłoczyć wirtualny. Walka nadal trwa. Trzeba się było przygotować do matury, napisać tą maturę, skończyć szkołę... Życie nie było kolorowe, w rzekach nie płynęła czekolada. Mimo wszystko starałam się jakoś kontynuować życie bloga. Dwie notki na miesiąc, przeniesienie, nowy wygląd. Taki pudełkowy respirator. Miałam nadzieję, że po skończeniu szkoły będę mogła przywrócić stary tryb i wszystko będzie dobrze. Wszechświat miał jednak inne plany. Zaraz po maturze przyszła praca, rekrutacja na studia etc.

Ostatnimi czasy moje chęci spadły prawie do zera w 100 stopniowej skali. Wszystko przez jedno wydarzenie w życiu. Powiedzmy sobie szczerze, dla większości osób po liceum istotnym jest dostać się na studia. Niestety bywa tak, że się na nie nie dostaniesz i mimo że wiesz o takiej możliwości, gdy tak się stanie wpływa to w jakimś stopniu negatywnie na samopoczucie. Mnie odechciało się absolutnie wszystkiego. Przykładem może być np. to że ten wpis miał powstać na ''świętowanie'' pół roku bloga. Minął prawie miesiąc, a ja zabrałam się za to dopiero teraz. Ciągle myślałam żeby do tego przysiąść i nie miałam siły. Dlaczego więc teraz?

Obrazek piękny nie jest, ale jaki prawdziwy.
by Taymaz Valley
Istotnym jest że założenie bloga nie było pomysłem na zarobek, ani na zdobycie jakiegoś poklasku. Jasne, nie zabolałby nas napływ czytelników czy jakieś opcje na dorobienie sobie do czynszu w przyszłości. Przede wszystkim jednak to jakiś sposób na wyrzucenie swojego zdania w eter, nie ważne czy ktoś je obierze. Takie krzyczenie w środku lasu w nadziei, że mimo wszystko ktoś cię usłyszy. Z jednej strony mogę napisać coś głupiutkiego o Hobbicie, bo i sobie i mam nadzieje trochę wam poprawię tym trochę humor. Mogę napisać co mi nie pasuje tu czy tam i nie wywołać przy tym apokalipsy na jakieś fejsbukowej grupie. A gdy przyjdzie co do czego mogę wrzucić coś takiego i mieć trochę spokoju w wojnie, którą toczę z własnym rozumem dość regularnie.

Jednocześnie pomaga mi to poznać opinię ludzi, którzy serio interesują się moją. Najlepszym uczuciem nie jest kolejny like na facebooku, albo ilość wyświetleń bloga, tylko ten jeden komentarz, który raz na jakiś czas pojawi się pod linkiem na fanpejdżu. Bo mimo wszystko, nawet najbardziej zakochana w swoim głosie osoba, czasem chce wziąć udział w dialogu zamiast ciągle prowadzić monolog.

W tym miejscu, tak na sam koniec, pragnę oświadczyć, że Fanozofia żyje. Może pod respiratorem i z kroplówką, ale rokowania ma całkiem niezłe. Mało tego, w tym miesiącu powinnien pojawić się nawet jeszcze jeden wpis. Jeżeli się postaram to może i coś z trzecią częścią Hobbita. Coś się powinno stać. Na ten moment to już wszystko i see ya next time!

Kestrel

Martin na dziś *wink wink*
by hedera.baltica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz