Howdy,
po raz ostatni w tym roku!
Stało
się, kończy się 2015 (w końcu). I mimo że nie jest to mój
ulubiony rok w życiu, to popkulturalnie stało się kilka fajnych
rzeczy. Ogólnie stało się kilka fajnych rzeczy. Dlatego
postanowiłam stworzyć listę rzeczy, które zostaną ze mną w roku
nadchodzącym, przynajmniej mam taką nadzieję. Shall we?
by Sarah_Ackerman |
PS.
Nie sądzę żeby to był długi wpis. Rozleniwiłam się, sorry.
"Blue
Neighbourhood" Troye Sivan
Nie
jestem na 100% pewna, że po raz pierwszy usłyszałam coś w jego
wykonaniu w 2015 roku. Jednak mogę potwierdzić, że jest to rok w
którym moja miłość do tego uroczego australijczyka stała się
miłością bezgraniczną. Od wydania epki Wild na początku
września słucham jego muzyki nieustannie. Blue
Neighbourhood to jedyna płyta, którą zamówiłam w przedsprzedaży. Zwykle nigdy tego nie robię, bo nie mogę być
pewna, że muzyka będzie mi się podobała. W przypadku
debiutanckiego albumu jednego z moich ulubionych youtuberów nie
potrzebowałam nawet chwili zastanowienia. Absolutnie polecam
wszystkim.
Star
Wars
Muszę
szczerze powiedzieć, że moja ekscytacja nowymi Star Warsami nie
była wielka. To znaczy, byłam podekscytowana, ale jednocześnie
bałam się tego co mogą zrobić z tym filmem. Jak chyba każdy fan,
bałam się powtórki z rozrywki. I pewnie nie jest to film idealny,
ale podobał mi się bardzo. Rey jest cudowna, Finn jest cudowny, Poe
jest cudowny. Jednak w oczekiwaniu na kolejną część przy życiu
będzie mnie utrzymywała tylko jedna rzecz.
Finnpoe/Poefinn/Stormpilot. Taki piękny ship. Taki prawdziwy.
Rey/Finn nie przeszkadzałoby mi, ale FINNPOE. Finnpoe. Tyle.
At
first I was afraid, I was petrified. Potem było już tylko lepiej,
aż do wielkiej miłości. Amanda jest szalona, nie ma na to innego
słowa. Szalona w dobry sposób. To taka przyjaciółka, która
zmusza cię do robienia głupich rzeczy, których w sekrecie bardzo
chcesz, ale nigdy nie masz na to odwagi. Jednocześnie jest w 100%
sobą. Nie udaje nikogo, robi to na co ma ochotę. No i pali zdjęcia
Donalda Trumpa (genialny pomysł).
Ps.
Wygląda jak Troye Sivan, wiem.
Fanozofia
Może
to egocentryczne, ale mimo że idzie nam średnio na jeża z
prowadzeniem tego bloga, regularnością pisania, aktywnością na
facebooku, to nadal jestem wdzięczna, że Stworzonko kazało mi
założyć bloga. Tyle myślenia nad nazwą, nad wyglądem. A teraz,
prawie rok później zależy nam coraz mniej na wszystkim, ale nadal
wierzę, że w 2016 blog będzie sobie istniał. Co z tego, że nie
piszemy nic konkretnego. Nie wszyscy blogerzy popkulturowi muszą
pisać recenzje. Pofangirlujmy sobie razem, tak też jest fajnie (JUŻ
NIEDŁUGO SHERLOCK).
Regularne
pisanie
Może
nie koniecznie popkulturalnie, ale jednak. Od pewnego czasu staram
się napisać chociażby jedno zdanie dziennie. I jest to świetne.
Nigdy nie byłam mistrzem regularności (ehkem ehkem blog). Lecz gdy
nie wisi nade mną konkretny temat, plan, termin nie mam z tym dużego
problemu. Nawet jeżeli są to rzeczy od czapy. Może kiedyś nauczę
się pisać całe teksty, nie tylko dziwny zlepek przemyśleń na
tematy różne.
Daredevil
Paradoks
tego wyboru na liście jest taki, że nie żyję Daredevilem 24/7.
Zwykle albo serial oglądam tak po trochu, albo jestem nim
zafascynowana na zawsze. Ale Daredevil to taki serial, który co
prawda obejrzałam jednym tchem i zdecydowanie czekam na sezon 2, ale
nie czuję potrzeby przeszukiwania Tumblra w poszukiwaniu fanfików,
ani płakania za bohaterami. Dlatego jestem w stanie powiedzieć, że
gdy przyjdzie czas sezonu 2 nie będę wypalona jak np. przy
Supernatural. Może to urok Netflixa, bo podobne odczucia mam do
Kimmy Schmidt. Nie do OITNB, ten serial mnie wykańcza.
Skromne
to podsumowanie roku, ale przynajmniej podniosłam się z wywołanej
wieeeloma pierogami śpiączki i coś napisałam. Dajcie mi znać co
zabieracie ze sobą do 2016. Możecie też nie, wolna wola. Na
dzisiaj to już wszystko i see ya next year!
Kestrel
źródło: marvel.com ©ABC Television Studio/Marvel Entertainment/Walt Disney Company, The |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz